Komentarze: 4
A pamiętasz nasz gorący okres okołoegzaminacyjny? Miałaś taaaaki wielki brzuch, że właściwie mogłaś go używać zamiast stolika śniadaniowego (i pewnie tak właśnie go używałaś) i mózg mały jak orzeszek (jak to w ciąży), a mój mózg był wprawdzie większy od Twojego, ale chyba miał w środku sporo wolnej przestrzeni. I siedziałyśmy sobie w pracy (nie pracując) i używałyśmy tych swoich wybrakowanych mózgów właściwie zgodnie z ich przeznaczeniem (choć pewnie niezgodnie z instrukcją obsługi) czyli – DO MYŚLENIA, a konkretnie– WYMYŚLANIA i wymyślałyśmy imiona dla Twojego dziecka.
„Dziewczynce damy na imię Apelacja Kasacja. A jak będzie chłopiec, to może Areszt Tymczasowy?”
Przypomniało mi się to wczoraj. Siedząc w wannie, w epicentrum gorącego okresu kredytowo-hipotecznego poczęstowałam Małżonka pytaniem:
„A może Libor? Dla chłopca. A dziewczynka…. dziewczynka… może Stopa Procentowa?”
Nie, nie jestem ciąży.
Ja tylko kupuję mieszkanie.