Archiwum 04 stycznia 2006


sty 04 2006 Imperium kontratakuje
Komentarze: 2

4 stycznia

Wiadoma osoba znów zaatakowała. (Czy też może ją znów coś zaatakowało, a ona tylko dała temu wyraz.)

Niby nic takiego, niewinne fochy w porównaniu z poprzednimi wyskokami, ale adrenalina skoczyła mi bardziej, niż przed sobotnią randką z Borysem Szycem.

Nie jestem nadmiernie strachliwa, ale muszę przyznać, że chyba się jej boję. Jak stoi do mnie tyłem, to mniej, ale kiedy spojrzę jej twarz, to wydaje mi się, że stoję oko w oko z jakimiś ciemnymi siłami, z którymi nie mogę się mierzyć. (Tego patrzenia w twarz unikam zresztą jakoś mimowolnie.)

Wczoraj robiła wszystko, żeby kogoś sprowokować i ktodał się wkręcić w bezsensowną gadkę? Jasne, że ja. Wymiana zdań do pewnego momentu toczyła się nawet po mojej myśli, aż ona ostrzegła mnie, żebym nie szukała zaczepki. I wtedy wycofałam się. Bo poczułam, że zbliżyłam się do jakiejś granicy i jeżeli ją przekroczę to wygram w prawdzie pojedynek na słowa, ale rozpętam coś, czego już nie będzie można zatrzymać.

Inni reagują podobnie. W grupie dzielni, nie przejmują się, że ktoś siedzący obok ich nienawidzi. Ale kiedy wiadoma osoba zwraca się do nich bezpośrednio, robią się nagle uprzedzająco grzeczni i tak długo jak mogą udają, że nic się nie stało.Zupełnie tak, jak ja.

Może chodzi o tą nieprzewidywalność? Brak adekwatnego związku przczynowo-skutkowego?

Jak to się skończy i kiedy?

                                                                                                                     prawa ręka

Ps. Chcialyście, drogie lewe, żeby pisać o życiu, to piszę.Nic nie poradzę na to, że jest takie pokręcone ostatnio.

Ps. Widzialam Twojego męza wczoraj (środa) rano. Mignąl mi na ulicy, za szybko, żeby zagadać. Mial uroczy wzrok pluszaka wyrwanego z zimowego snu.

4rece : :