Najnowsze wpisy, strona 3


mar 28 2006 Bez tytułu
Komentarze: 6

Nie proś, bo i tak nie mam czasu nic napisać ! Ty sobie uprawiasz seks, w przerwach smyrając faflaste buldogi, a ja zbroję się przed jutrzejszą bitwą. Ułożyłam chytry plan, wymyśliłam kilka niezłych zawoalowanych gróźb i wyprałam bluzkę z dekoltem - takim w sam raz - nie za małym, ale i nie wyzywającym. Zbytnio. Chociaż sądząc z tego, jak spojrzałaś w przymierzalni na mój tyłek rozmiar 46, nie powinnam robić sobie wielkich nadziei, że zwojuję cokolwiek urokiem osobistym.

To już może lepiej poczytam Konstytucję... Zadziwiające, ile może załatwić dobry prawnik, powołując się na tą poręczną książeczkę. (Ja oczywiście NIC nie załatwię, ale przynajmniej dam upust negatywnym emocjom. To podobno zmniejsza ryzyko zachorowania na nowotwór.)

No więc sama widzisz, że nie mam kiedy...

Trzymaj kciuki w samo południe

p.r.

 

 

4rece : :
mar 23 2006 Bez tytułu
Komentarze: 3

Znowu dochodzi 23.55, a ze wszystkich Rzeczy-Które-Koniecznie-Trzeba -Zrobić-Dzisiaj zdążyłam tylko kilknąć w Pajacyka. Ale zanim napiszę kilka stron, na które ktoś czeka od tygodnia, zanim poskładam pranie, które wyschło 3 dni temu, zanim użyję Domestosa dziś wieczorem, MUSZĘ zapytać o kilka spraw, które nie dają mi spokoju:

1. Dlaczego na grobach? To praca sezonowa, w dodatku w bardzo zimnym sezonie. Mogę sprzątać, ale wolałabym coś cieplejszego. Może baseny? W Saint-Tropez albo San Francisco?

2. Dlaczego nic nie wiedziałam o tym, że Twój mąż handluje prochami? Takie podejrzane znajomości mogą mi zniszczyć karierę!

3. Dlaczego akurat rz....? No, wiesz co. To, co Ci napisałam w mailu.

p.r.

4rece : :
mar 22 2006 Bez tytułu
Komentarze: 10

Mój Mąż zakłada działalność gospodarczą.

Nareszcie.

Nareszcie na pytanie „A czym zajmuje się Twój Mąż” będę mogła powiedzieć, po prostu: „Jest biznesmenem” - i na tym, mam nadzieję, się zakończy.

A do tej pory tak nie było.

Do tej pory było tak:

- A twój mąż to czym się właściwie zajmuje?

- Eee ekhmm ... usługi dla ludności

- ??

- Różne, szeroko pojęte usługi dla ludności

- Utylizacja odpadów?

- Eeee niezupełnie. Mój Mąż...  pomaga ludziom. Nieszczęśliwym. Pomaga nieszczęśliwym ludziom. Właśnie.

- Pomaga?

- Rozmawia, stara się przynieść ulgę .....

- Ksiądz?

- No niezupełnie, właściwie to zupełnie nie.

- No to kto ?

- Mój Mąż jest,  tak jakby,  ... eee ...Mój Mąż jest  piiiiip”

- Naprawdę ? Piiip ?!?

 

A dalej to już toczyło się lawinowo – nagle okazywało się, że mój rozmówca jest osobą nieszczęśliwą i potrzebującą pomocy (a jeśli nie sam rozmówca, to jego żona, dziecko, szef w pracy lub najbliższa przyjaciółka) w związku z czym KONIECZNIE musi porozmawiać z moim Mężem i czy nie mógłby do nas zadzwonić wieczorem, albo wpaść w przyszłym tygodniu, żeby na spokojnie .....

I tak to mój znajomy rozmówca stawał się klientem Męża i automatycznie przestawał być moim znajomym.

Oczyma wyobraźni widziałam już, jak w kolejce do Męża kłębi się tłum moich byłych przyjaciół, a ja spędzam wieczory kołysząc się samotnie na kanapie w kuchni i mrucząc do siebie „usługi dla ludności, usługi dla ludności”.

I  nagle  - BIZNESMEN.

Nareszcie.

Właściwie myślę, Moja Droga, że my też powinnyśmy się przekwalifikować i zdobyć zawód, który ma jednoznaczny odbiór społeczny - JEDNOZNACZNIE ZROZUMIAŁY. Nie wiem jak Ty, ale kiedy ja udzielam odpowiedzi na pytanie o swoją profesję, nie obywa się bez zawiłego tłumaczenia, piktogramów, wykresów i daleko posuniętych analogii do innych zawodów. A zamiast zakwasów, które mam po półgodzinnym wymachiwaniu rękoma, mogłabym powiedzieć po prostu „Sprzątam na grobach”.

Brzmi kusząco, prawda?

 

2lr

 

 

4rece : :
mar 21 2006 Bez tytułu
Komentarze: 5

Yes, yes,yes !!!

p.r.

 

4rece : :
mar 19 2006 Wychowanie bez porażek w praktyce.
Komentarze: 4

Byliśmy, cholera, w Zieleńcu!

P.M. zdążył nawet przypiąć narty, kiedy nasza mała, słodka córeczka dostała na stoku ataku szału, zdjęła buty i zaczęła wrzeszczeć i wić się jak posrany piskorz. Darła się, żeby założyć jej buty, po czym celnym kopniakiem posyłała w je w całkiem odległą zaspę. Krzyczała "weź mnie na rączki" i po chwili wisiała głową na dół, szarpiąć się i wrzeszcząc "póść mnie"! I tak około 300 razy. Moja Mama popatrzyła i kazała nam iść z naszą Milusią Kuleczką do psychiatry - "zanim nie będzie za późno". * Chyba boi się, że jak Kuleczka urośnie, to nas którejś nocy zarąbie siekierą. Siłą spokoju był natomiast nasz (paradoksalnie podejrzewany dotąd o ADHD) synek. Nie okazał cienia zdenerwowania, kiedy porzuciliśmy go, aby krzycząc, płacząc, błagając i przeklinając skłębić się dookoła Małej Jędzy. Może udawał, że nas nie zna, co było niezwykle rozsądne i pozwoliło mu, jako jedynemu z rodziny, uniknąć wytykania palcami, szyderczych śmiechów i zgorszonych chrząknięć. No i pojeździł sobie z godzinę, co bardzo podniosło rodzinną średnią, bo P.M. miał narty na nogach może z 15 minut, a ja nawet nie zmieniłam butów! Wspólnymi siłami udało nam się zanieść Walniętą do samochodu, gdzie darła się jak opętana jeszcze przez jakieś 30 minut, nie reagując na prośby, groźby ("zatkaj się, bo Cię mamusia zabije!") i klapsy.

Tak to rodzinnie spędziliśmy niedzielę na świeżym powietrzu.** Po drodze wstąpiliśmy do MediaMarktu. Kupiłam kilkanaście bajek na DVD. Mamy już sprecyzowany plan na następny weekend.

Twoja zachrypnięta p.r

 

* Odpowiedziałam, że u psychiatry byliśmy wczoraj i on uznał naszą córeczkę za urocze dziecko.

** Przynajmniej teoretycznie na powietrzu, bo trzeba odliczyć ponad 3 godziny w samochodzie.

.

 

4rece : :