sty 20 2006

the day after


Komentarze: 8

Masz rację, niepotrzebnie się tak wymądrzam - zresztą, w obliczu nadchodzących mrozów, postanowiłam nieco spuścić z tonu (czy wiesz, ile energii pochłania pracujący mózg?) i wypożyczyłam książkę Harlana Cobena. Szczęśliwym trafem ma ona format ostatniego dzieła U. Eco więc, jak ją obłożę w tapetę i czytając w tramwaju ustawię pod odpowiednim kątem (tak, żeby nie było widać środka), będę mogła spokojnie uchodzić za wielbicielkę twórczości włoskiego semiologa.

 

Widzimy się o 16.00 ?

Może we Francuskiej ? Pamiętasz, jak poszłyśmy tam kiedyś prosto z rekolekcji u Dominikanów ? Wypiłyśmy śladową ilość alkoholu i Ty próbowałaś wymienić jakiegoś wymiętego herbatnika na papierosa – u takich poważnych, trzeźwych pań z sąsiedniego stolika. One bawiły się przy tym jakby trochę gorzej niż my – no cóż, ich strata.

 

Przy okazji, mam taką prośbę na przyszłość – czy w ewentualnym procesie  beatyfikacyjnym mogłabyś zeznać, że wtedy, w tej kawiarni, to ja właściwie próbowałam Cię nawrócić?

 

Z góry dzięki.

 

Twoje 2lewe

 

4rece : :
p.r. alias Roberta Jordan
22 stycznia 2006, 01:41
Szanowny Panie, komisja przyjęła Pana wyjaśnienia do akceptującej wiadomości! A tak prywatnie, sang: skąd bierzesz te bogracze i diugony? Czytasz encyklopedię? Od A kierunku Z czy otwierasz na chybił-tafił?
sang
21 stycznia 2006, 16:34
Przecież fantasy i s-f to fantastyka, tak? Jako, że lubię jedno i drugie to tak napisałem właśnie. A o inteligencji wiem tyle samo co np. o diugonie, czyli tyle, że coś takiego jest.
p.r.
21 stycznia 2006, 14:03
sang: co Ty możesz wiedzieć o fantasy, skoro nazywasz je \"fantastyką\"? Pewnie tyle samo, co o inteligencji...
sang
21 stycznia 2006, 12:06
A że Ty fantastykę nie bardzo to się nie dziwię, bo to podobno upośledzony gatunek umiłowany przez plebs, zdyskredytowany przez fakt, że na większości okładek widnieją spocone krasnale z toporami i inteligencyja tego nie rusza (chociaż Sapkowskiemu i Wolskiemu to powinnaś dać szansę, temu pierwszemu większą). Fragmencik przeczytałem. Rzeczywiście trudny, bo język południowych stanów (tam gdzie wszyscy mają na imię Billy Bob, Earl, Butch, albo Mary Louise, noszą ogrodniczki i grają na banjo) ciężko zrozumieć, tyle tam wieśniackich wstawek i kompletny brak poszanowania dla gramatyki. Sobie tą książkę zdobędę, bo temat fajny, a ja akurat jestem świeżo po dokumencie Moore\'a \"Zabawy z Bronią\". No i to gorzkie poczucie humoru bohatera. I dużo wulgaryzmów! A na \"Symetrię\" nie dasz rady się przygotować psychicznie, dlatego jest taka dobra! I jeszcze korzystając z okazji: bogracz to nie drink tylko zupa taka.
sang
20 stycznia 2006, 17:00
Jakie mrozy?! Ledwo na cieniu idzie wytrzymać...
20 stycznia 2006, 12:20
Jasne! Nie zalecam tylko wyboru między \"moherami\" i \"aksamitami\", bo wtedy nie ma mowy o zrozumieniu Harlana Cobena...
2lr
20 stycznia 2006, 11:35
ale czego ? nakryć głowy?
20 stycznia 2006, 11:20
Jak będziesz chodzić w czapeczce,- Twoje szare będą pracowały energooszczędnie... Nie przejmuj się... Można zresztą popracować nad dywersyfikacją...

Dodaj komentarz