the day after
Komentarze: 8
Masz rację, niepotrzebnie się tak wymądrzam - zresztą, w obliczu nadchodzących mrozów, postanowiłam nieco spuścić z tonu (czy wiesz, ile energii pochłania pracujący mózg?) i wypożyczyłam książkę Harlana Cobena. Szczęśliwym trafem ma ona format ostatniego dzieła U. Eco więc, jak ją obłożę w tapetę i czytając w tramwaju ustawię pod odpowiednim kątem (tak, żeby nie było widać środka), będę mogła spokojnie uchodzić za wielbicielkę twórczości włoskiego semiologa.
Widzimy się o 16.00 ?
Może we Francuskiej ? Pamiętasz, jak poszłyśmy tam kiedyś prosto z rekolekcji u Dominikanów ? Wypiłyśmy śladową ilość alkoholu i Ty próbowałaś wymienić jakiegoś wymiętego herbatnika na papierosa – u takich poważnych, trzeźwych pań z sąsiedniego stolika. One bawiły się przy tym jakby trochę gorzej niż my – no cóż, ich strata.
Przy okazji, mam taką prośbę na przyszłość – czy w ewentualnym procesie beatyfikacyjnym mogłabyś zeznać, że wtedy, w tej kawiarni, to ja właściwie próbowałam Cię nawrócić?
Z góry dzięki.
Twoje 2lewe
Dodaj komentarz