lis 20 2002

fantasy


Komentarze: 4

                                                                                                                                                                                             (scenarzyście “Wiedźmina” poświęcam)

Że coś jest nie w porządku Kasia poczuła już na półpiętrze. Powietrze poszarzało. Kasia miał nieodparte wrażenie, że coś czai się w gęstniejących ciągle kłębach mgły. Dziwnej mgły. Suchej i duszącej. Potknęła się i spojrzała pod nogi. Nie zobaczyła własnych butów. Nogi aż po kolana ginęły w tajemniczym oparze. I coś raz po raz delikatnie ocierało się o jej łydki. Wstrząsnęło nią obrzydzenie gdy wyobraziła sobie śliskie macki i kostropatą paszczę jakiegoś potwora. Jej kodeks * nie pozwalał jednak nawet rozważać możliwości ucieczki. Powoli pokonała ostatnie (nomen omen) stopnie i stanęła przed drzwiami własnego mieszkania. Drzwi były uchylone. Bezszelestnie wsunęła się do wnętrza, oparta plecami o ścianę przemknęła do kuchni. Zajrzała i zmartwiała. Rozparty przy stole, w kłębach wydobywającego się z jego paszczy i nozdrzy dymu siedział Smok.

- Dzień dobry – wyksztusiła Kasia.

- Dla kogo dobry, o tyle o ile. – mruknął Smok, nie podnosząc wzroku na Kasię. Z talerzyka (tego od kompletu w różyczki) osypywały się pety. Smok zdusił kolejnego i  przyjrzał  się swoim wyszczerbionym pazurom.  Kasia dostrzegła, że jedna z jego łap przykrywa mały błyszczący flakonik. Ten sam, który ukryła niedawno w szkatułce na biżuterię, schowanej głęboko pod łóżkiem***

- O, widzę, że się znalazl mój lakier... - Kasia nawet z obliczu zagrożenia życia postanowila bronić swojej wlasności.

- Zaraz tam "znalazl". Ja tam nigdzie nie szukałam. Co ty myślisz, że ja Ci pod łóżkiem grzebię?!warknął Smok, odkręcił buteleczkę i maznął obficie pazur. - Gdzie mój Karolek? Dalej tak biedny dlugo pracuje? A co mu dasz na obiad, skoro nic nie masz w lodówce. To co w szafkach, też nic do mchu nie podobne.Ja tam nigdzie nie zaglądalam, niczego nie otwieralam, ale to przeciez widać... A ostrzegalam go. Mówilam: "Ty będziesz mial z nią ciężkie życie, synku. !"

 

* kodeks postępowania cywilnego w 16 tomach z komentarzem znajdował się w teczce, którą Kasia ciągnęła za sobą po ziemi. Skuteczna ucieczka przed potworem z 37 kilogramowym wydawnictwem pod pachą udała się tylko raz, pewnemu młodemu wiedźminowi, który jednak przypłacił swój wyczyn wypadnięciem dysku i głęboką lordozą **

** lordoza – alergiczna reakcja organizmu na czynnik uczulający w postaci arystokracji i wyższego duchowieństwa.

*** Karol nie jest idiotą. Gdyby zobaczył tę buteleczkę, nawet po zdrapaniu z niej metki z ceną, to od razu domyślił by się, że Kasi wcale nie okradziono w autobusie.

4rece : :
Pieczony kurczak
28 listopada 2002, 14:18
Pomysl z Tesciowa, jest niezly, ale niepraktyczny, ze wzgledu na ilosc jadu zawartego w tesciowej trzeba by ja bylo za dlugo gotowac, A KArol jak wiemy nie jest zbyt cierpliwy;)
2lr
22 listopada 2002, 13:21
Ja na miejscu Kasi ugotowałabym rosół z teściowej (że też sama na to nie wpadła, widząc siedzącą za stolem górę mięsa) - oczywiście gdybym umiała gotować....
Pieczony kurczak
22 listopada 2002, 09:56
To tylko pltoki i pom ówienia sam widziałem, jak Kasia kupowała pięć kilo drobiowych wątróbek. Czy były swieże? Nie wiem. A poza tym kto widział swieże drobiowe wątróbki. Świeże to może być powietrze, albo pasztet. I nie uwierze, ze Kasia gotuje na boku
czast
20 listopada 2002, 16:42
jak nic nie ma w lodówce, to może coś zamówimy?

Dodaj komentarz