Bez tytułu
Komentarze: 11
A ja właśnie zajadam kanapkę ze szprotką.
Smak szprotki, zupełnie jak magdalenka u Prousta, przywołuje wspomnienia dzisiejszego poranka – gorączkowe miotanie się na trasie pokój-łazienka-przedpokój, próby trafienia stopą w rajstopę, szukanie w szafie spódnicy kolor fiolet (w trakcie musiałam sobie przyświecać czołówką), bulgotanie kawy, stoicki spokój Męża robiącego kanapki.
Pamiętam, że w przelocie spojrzałam do kuchni i pomyślałam: "widok M. zawijającego sreberka skruszyłby najbardziej zatwardziałe serce".
Uważam, że powinni go sfotografować przy tej czynności, a zdjęcie wykorzystać w jakiejś kampanii – na rzecz pojednania między zwaśnionymi narodami czy ochrony zagrożonych gatunków.
Właśnie sobie uświadomiłam, że do końca dnia ciągnął się za mną będzie aromat podwędzanej ryby. Ciekawe, czy ludziom, z którymi się dziś zetknę, przyniosę wspomnienie wakacji nad morzem czy raczej ostatniej wizyty w osiedlowym zsypie.
Wiosna zalicza falstart. To wkurza i boli.
2lewe
Co zaś tyczy się ewentualnie rozsiewanego aromatu, widzę morze ogromne i piękne, jakbym stał na koniuszku Helu...
Dodaj komentarz