Najnowsze wpisy, strona 7


lut 05 2006 Niech Lux veritatis będzie z Tobą !!
Komentarze: 4

Moja Droga, przyznam Ci się, że dopiero przy słowie „czarodziejów” zorientowałam się o czym piszesz – do tego momentu byłam przekonana, że relacjonujesz mi jakiś serial kryminalny – „Lost” czy inne „Z archiwum X”. Teraz, kiedy zrozumiałam, że miałaś na myśli WieszCo, mogę napisać ......

 

CZYŚ TY ZWARIOWAŁA ?!!?

Chcesz, żeby nam cofnęli koncesję na bloga?

 

Ja rozumiem, że piszący są w stanie zrobić wiele, dla pozyskania nowych czytelników , ale doprawdy, czy nie wystarczy, że link do naszego bloga wyświetla się po wpisaniu w Google haseł „mułła Omar” i „talibowie” ? Musiałaś dorzucić do tego jeszcze „okultyzm”? I to w zestawieniu z nazwą Jedynego Prawdziwie Niezależnego Nadawcy?

Igrasz z ogniem .... eeeee to znaczy, chciałam napisać, że eee ... nadużywasz anielskiej cierpliwości naszych Czytelników !!

 

Czas dorosnąć i zrozumieć, że jest tylko jedna Telewizja będąca naprawdę "środkiem społecznego komunikowania", a nie "masowego manipulowania", jeden tylko Głos (MyWiemyJaki) mówiący prawdę, całą prawdę i tylko prawdę, jeden tylko Dziennik wolny od manipulacji i nacisków kapitału zagranicznego !

Howgh! 

 

 

 

 

 

Zostawiałam Ci miejsca, żebyś się mogła pod tym podpisać.

Może być krzyżykiem.

  

2leweręce

 

4rece : :
lut 04 2006 5 lat za posiadanie?
Komentarze: 1

Nie odzywałam się, bo najpierw nie miałam czasu, potem jakoś nie wypadało, a potem znowu nie miałam czasu.

Jeszcze przed tym pierwszym "nie miałam czasu", po odwiedzeniu kilku blogów przyszło mi do głowy, że nasz jest chyba trochę za mało "wewnętrzny". Że za mało piszemy o naszych uczuciach, o tym co nas dręczy, gnębi i doprowadza do szleństwa. Chciałam ci zaproponować, byśmy więcej pisały o sobie. O tym, jak świat się dookoła nas kręci i jak wyjątkowe są nasze rozterki i problemy. Jakie ogromne i jakie ważne.

No, ale jak się tragicznie okazało - nie są. I powyżej opisany typ bloga jakoś przestał mnie pociągać.

A wogóle to nie mam dobrego pomysłu na notkę. Z jakiegoś powodu nie mogę pozbierać myśli.

Może dlatego, że mój faworyt Snape wykończył jednak Dumbledore'a . A ja cały czas byłam przekonana, że Snape stoi po naszej stronie. Właściwie to nadal, na przekór faktom, mam taką nadzieję.Mam też nadzieję, że Dumbledore nie umarł tak całkowicie. W końcu znane są liczne przypadki powrotu do społeczeństwa czarodziejów, uprzednio powszechnie uznanych za zmarłych. a jeden Lew nawet NAPRAWDĘ umarł i potem  zmartwychwstał. I w telewizji TRWAM mówią, że to dobrze. Z Dumbledorem to podobno całkiem inna sprawa. Nawet mój mąż mówi, (a dowiedział się tego od znajomej katechetki) że do przypadku Dumbledora należy  podchodzić ostrożnie i z rezerwą, bo on podobno wcale nie by tym, za kogo się podawał.Ciekawe, czym się to wszystko skończy? Czy dobro zwycięży? Czy SamaWiesz-Kogo zabije Harry? A może Neville? Skoro Dumbledore mógł się mylić co do Snape, to mógł również co do znaczenia Przepowiedni. A może Sama-Wiesz-Kto wcale nie zginie? Mówi się ostatno, że nie każde Dobro jest  dobre, że tylko koncesjonowane Dobro powinno zwyciężać. 

Najbardziej, w świetle ostatnich wydarzeń na scenie politycznej interesuje mnie, czy kolejny tom będzie można legalnie kupić w księgarniach?

całkowicie w szponach okultyzmu

Twoja

prawa ręka

4rece : :
sty 25 2006 ISO 2006
Komentarze: 7

A ja, Moja Droga P., od rana zajmuję się odzyskiwaniem pinu do mojej karty kredytowej. Robię to bardzo spokojnie, bez paniki, rzec by nawet można – statecznie i z opanowaniem. W końcu dla mnie to nie pierwszyzna – nie raz już gubiłam i nie raz jeszcze zgubię. Muszę Ci się pochwalić, że przez te kilka lat korzystania z usług bankowych, wypracowałam nawet coś na kształt Procedury Radzenia Sobie w Sytuacji Zgubienia Ważnej Informacji.

Wygląda to, mniej więcej, tak:

 

1. najpierw pyta się Męża, czy nie widział, albo nie pamięta – jeśli pamięta lub widział, procedurę odzyskiwania danych możemy uznać za zakończoną, jeśli natomiast w odpowiedzi na nasze pytanie jego twarz przybiera wyraz niedowierzania, należy natychmiast przejść do punktu drugiegu

 

2. zanim Mąż zdąży powiedzieć to, co i tak same już wiemy (że znowu, że nie dawniej jak tydzień temu, że jak tak można, że ...) mówimy uspokającym tonem : „Kochanie, nieważne. Sama znajdę.Usiądź sobie i odpocznij. Zaraz to znajdę, ok? ” i zabieramy się do roboty

 

3. po trzech godzinach wytężonej pracy, uporządkowaniu 10 segregatorów, przekopaniu kubła na śmieci, odkurzeniu pod wanną i rozmrożeniu lodówki siadamy na kanapie i składamy samokrytykę – „ że znowu, że nie minął jeszcze tydzień jak... ,  że jestem beznadziejna, że świat jest zły, że to niesprawiedliwe” i wybuchamy płaczem

 

4.  następnie dajemy Mężowi dziesięć minut na odbudowanie pozytywnego wizerunku nas samych i świata w którym przyszło nam żyć

 

5. dzięki staraniom Męża (i takim fajnym, różowym tableteczkom) odzyskujemy równowagę psychiczną, zaczynamy myśleć racjonalnie i dochodzimy do wniosku, że skoro hasło, pin albo inny kod dostaje się z banku, to bank musi tam mieć jakąś jego kserokopię, albo przynajmniej pracownika, który ten kod wymyślił, wydrukował i zapakował do koperty – może wie, pamięta, może uda się go odnależć, przesłuchać, MOŻE NIE WSZYSTKO STRACONE !

 

6. łączymy sie z internetem i wyszukujemy odpowiedni numer telefonu odpowiedniego banku

 

7. dzwonimy na infolinię... zajęte

 

8. dzwonimy ponownie, każą nam czekać... czekamy...  po 5 minutach wsłuchiwania się w solówkę na sax, albo innego Mozarta, wypowiadamy parę niecenzuralnych słów pod adresem wszelkiego rodzaju infolinii i ciskamy słuchawką

 

9. po 5 min. dzwonimy raz jeszcze

 

10. dzwonimy ...

 

11. dzwonimy po raz dziesiąty, solówka już tak wryła się nam w pamięć, że chcąc nie chcąc musimy ją dopisać do naszego stałego repertuaru melodyjek nuconych przy goleniu, klniemy, ciskamy i obiecujemy sobie, że nigdy więcej

 

12. stawiamy na kontakt osobisty i udajemy się do najbliższej placówki banku

 

13. siadamy naprzeciwko Pani, którą znamy już z widzenia (ostatnio radziła nam jak odzyskać hasło dostępu do konta internetowego) i zwierzamy sie jej z problemów z pamięcią,

Pani uśmiecha się ze zrozumieniem, coś tam mówi, słuchamy .... prosimy, żeby nam to powtórzyć... prosimy, żeby może jednak nam to zapisać... prosimy, żeby pisać wyraźnie i DRUKOWANYMI ... dziękujemy i wychodzimy

14. wracamy do domu, postępujemy dokładnie według wskazówek Pani z banku

 

15. po kilku(nastu) minutach (albo dniach – zależy, co zgubiliśmy tym razem) stajemy się posiadaczkami nowego KODU

 

16. obiecujemy sobie, że już nigdy niczego nie zgubimy i że już zawsze będziemy wszystkiego pilnować , podpisujemy stosowną deklarację w tej sprawie

 

Właśnie przystępuję do realizacji punktu 12 – życz mi powodzenia i trzymaj za mnie kciuka Prawej Ręki

 

Twoje 2lewe

 

 

 

4rece : :
sty 24 2006 Wiosna nasza !!!
Komentarze: 4

Wielce Szanowna Korespondentko!

Nie wiem od czego zacząć... Nie jest łatwo pisać na bieżąco, kiedy każda próba wycofania się chyłkiem do komputera kończy się tym, że osacza mnie stado potworów: jedne usiłują mi się wdrapać na kolana, inne żądają, żeby ja huśtać na nodze mówiąc, jęcząc,wrzeszcząc przy tym: "Mama, komputer to jest!" "Czy tymi strzałkami robi się w górę i w dół?" "Zobacz, mama, komputerek!" "Czy mogę napisać >>koty<<?" "A czy to komputerek jest, mama?" "Mamo, pokaż mi dinozaury" "Czy można powąchać dinozaura?" "Mamo, o ona chce nacisnąć ten guziczek!"

Sama rozumiesz, że w takich warunkach i Salamon nie naleje na blachę sikiem prostym. Ale postanowiłam się nie zrażać, pomimo trzykrotnego zresetowania systemu przez mały paluszek i jednokrotnego przez paluszek większy, spełnić Twoją prośbę i napisać coś o sobie:

Co psuje się normalnym ludziom, kiedy na dworze -22 stopnie? Piec, grzejniki, ewentualnie samochód. Mnie w piątek zepsuła się lodówka. LODÓWKA. W pierwszym odruchu wystawiłam co się dało na balkon... Dżem udało się jakoś odzyskać - wstawiająć do garnuszka z gorącą z wodą. Jogurt na śniadanie rąbiemy poręcznym, małym tasaczkiem. Z masła zrezygnowaliśmy - do wiosny.

W czwartek byłam przesłuchiwana przez komisję śledczą do spraw wiadomych. Nie wiem, w jakim charakterze, ale wolałam się nie dopytywać, żeby nie zrazić do siebie przesłuchujących. Więcej nie napiszę, bo musiałabym Cię potem zabić.

Natomiast relację z upojnego popołudnia na Izbie Przyjęć wyślę Ci na priv. Uprzedzam tylko: były mocne sceny w pracowni RTG !

ściskam  Twoje lewice

p.r

 

4rece : :
sty 24 2006 Zima trzyma
Komentarze: 5

Droga P.

Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku (poza kłopotami finansowymi, kłopotami z Mężem, kłopotami z dziećmi i kłopotami w pracy) – u mnie też, dziękuję.

Do dziś mieliśmy gości – trzy podlotki spokrewnione z moim Mężem i spowinowacone ze mną. Bilans wizyty – jedna zalana klawiatura i dwa skaleczone palce. Klawiatury bardzo mi szkoda -  miałam do niej stosunek emocjonalny, bo jest jedną z niewielu rzeczy, jakie wniosłam w posagu – poza puchową kołdrą, sofką w kratkę i paprotką (nawiasem mówiąc – od Ciebie). Palców szkoda mi mniej - w końcu nie zostały obcięte i nie nadają się tylko do wyrzucenia na śmietnik , a klawiatura owszem.

 

 

Nie wiem, co jeszcze....

Wczoraj graliśmy w rebusy. Mąż łaził na czworaka po podłodze i rzucał się mi do kostek, a ja wrzeszczałam „Dżuma”!!. Niestety, polegliśmy na „Mistrzu i Małgorzacie”, mimo że odmalowałam przed M. wszystkie dyscypliny olimpijskie, łącznie z rzutem oszczepem a potem wdrapałam się na sam szczyt wyimaginowanego podium, zawiesiłam sobie na szyi medal, ucałowałam w oba policzki panienki wręczające mi wiechcie polnych kwiatów i ze łzami w oczach wysłuchałam hymnu... 

Ot, takie typowe zabawy statecznych trzydziestolatków.

 

A u Ciebie?

Napisz, co słychać, bo ..... tęsknię (?)

 

lewe

 

4rece : :